Po co nam media? – w przypadku kół gospodyń wiejskich, to takie samo pytanie jak: Być albo nie być? No dobrze, przesadziłam, ale tylko trochę 😉
Jako człowiek mediów przez lat wiele, a potem rzecznik prasowy – poznałam siłę mediów. Może być budująca, jak i niszcząca. Na początku wieku politycy mówili, że gazetą można „zabić” człowieka, czytaj: zniszczyć mu karierę. I nie wnikając w zawiłości polityczne, nie dochodząc, kto był w grupie trzymającej wtedy władzę, trzeba przyznać, że słowa mają moc. A dobrze nagłośnione słowa, mają jeszcze większą moc. I o nagłośnieniu spraw ważnych dla naszych organizacji chcę tu pisać.
Współpraca z mediami to dbanie o własny wizerunek. A każda szanująca się organizacja powinna dbać o własny wizerunek i jakość informacji, którą kieruje na zewnątrz. Dlaczego? Bo wizerunek organizacji i informacja o jej działaniach ma wpływ na to, jak postrzegani jesteśmy przez władze, potencjalnych sponsorów, partnerów, i co najważniejsze naszą lokalną społeczność. Władze, potencjalni sponsorzy, partnerzy i członkowie naszej społeczności będą o nas czytać w lokalnych gazetach, na lokalnych stronach internetowych, słuchać w radiu czy oglądać w telewizji – „urośniemy w ich oczach”. Oczywiście chodzi o traktowanie poważniejsze, bardziej partnerskie, o bycie bardziej wiarygodnym. A takiej wiarygodności potrzebujemy zwłaszcza, jeżeli chcemy występować o wsparcie finansowe – np. w przypadku sponsorów, którzy będą mogli „pochwalić się”, że wspierają znaczące przedsięwzięcia (bo opisywane w mediach). Ma to znaczenie także w przypadku starania się o dotacje i wszelkie granty – wtedy już na poziomie składania projektu możemy zaznaczyć, że efekty naszych działań przekażemy do mediów. I nie zapomnijmy „pochwalić się” przed mediami, gdy już uda się uzyskać dofinansowanie, a przede wszystkim, gdy już zrealizujemy nasz projekt. To zaprocentuje na przyszłość.
Tych nieco starszych z nas uczono przez lata, że nie trzeba „chwalić się”, że jak będziemy dobrze pracować, to nas dostrzegą. Cóż, czasy się zmieniły, i o swój wizerunek trzeba dbać samemu. Dodatkowo, mądrze nim zarządzać. A w ramach tego dbania o wizerunek trzeba pamiętać o współpracy z mediami. Dziennikarze mogą pomóc nam po prostu dotrzeć do naszych odbiorców, byśmy w pełni zrealizowali nasze cele. Bo chyba nie ma nic gorszego niż zorganizowanie rajdu, koncertu czy spotkania – bez uczestników. Napracujemy się, włożymy w to wiele wysiłku, czasu, pieniędzy – a tutaj…. pusto.
Pozostaje często zadawane pytanie, jak dotrzeć do tych mediów? Jak przekonać dziennikarzy lokalnej telewizji, by do nas właśnie w niedzielny poranek przyjechali. Przecież to na końcu świata, przecież daleko, przecież niedziela, przecież rano… Wszystko prawda, ale dziennikarstwo to specyficzna praca – nie zna niedziel, świąt i poranków. Gdy dzieje się coś ciekawego, co może interesować naszych czytelników czy widzów – jedziemy! Pytanie co to znaczy „coś ciekawego”. Co może interesować media? Media interesują wszelkie „naj” – największe, najmniejsze, najnowsze, najbardziej oryginalne… I przede wszystkim, to co związane jest z człowiekiem – ludzka historia. Media lubią historie, nie mylić z historią (chociaż w dzisiejszych czasach „tematy historyczne” też chętnie relacjonowane są przez dziennikarzy). Warto więc wysyłając informację do redakcji opisać, że dla nas to temat ważny, że dotyczy naszej wsi, czy organizacji, że związany jest z konkretnymi ludźmi, że w przygotowanie wydarzenia włączyło się tyle ludzi, że jedni zorganizowali transport, inni jedzenie, inni sprzęt, jeszcze inni… To zaangażowanie ludzi na redaktorze może „zrobić wrażenie”. By „zrobiło wrażenie”, to dziennikarz powinien wiedzieć o nas i naszych działaniach. Czyli trzeba go powiadomić, napisać do redakcji, a najlepiej do konkretnego redaktora. I najlepiej „zaprzyjaźnić się” z redaktorem.
Ale co to znaczy „zaprzyjaźnić się”? Po prostu utrzymywać z nim stały kontakt, przekazywać mu informacje prasowe, ale i gdy redaktor poprosi nas o kilka słów do kamery – nie odmawiać. Oswajanie się z kamerą i mikrofonem, to temat na oddzielny artykuł. Wystąpień przed kamerą i przed mikrofonem można się nauczyć, tremę można oswoić, zdenerwowanie można opanować. Podstawa – trzeba wiedzieć, co się chce powiedzieć, a jako organizacja aktywna, społecznie użyteczna, prawdziwa w swych działaniach, wiecie co wartościowego robicie. I to o czym przekonywałam się jako rzeczniczka prasowa nie raz: trzeba mówić krótko i treściwie, bez dygresji. Wtedy największa szansa, że przy montażu materiału, dziennikarz zostawi to, na czym najbardziej nam zależy. Oczywiście zawsze zdarzyć się może, że oglądając potem relację w telewizji pomyślicie: „Znowu wycięli moje najlepsze zdanie”, ale cóż … „moje najlepsze”, nie oznacza, że „najlepsze” według dziennikarza.
W ramach tej „przyjaźni” z dziennikarzem, trzeba pamiętać o specyfice mediów. Dziennikarz radiowy będzie potrzebować odgłosów wydarzenia albo ciszy na dłuższy wywiad, i np. będzie marudzić, że w tej sali nie będzie nagrywać, bo niestety „słychać” tu świetlówki (a my już tego cichego, dziwnego dźwięku nie słyszymy). Dziennikarz telewizyjny będzie chciał nakręcić „obrazki”, czyli dużo materiału pokazującego wasze wydarzenie, czasami przygotowania do wydarzenia, waszą krzątaninę, bieganie, ustawianie, potem sam koncert czy piknik rodzinny. Pan z kamerą będzie prosił o tzw. „setkę”, czyli krótką wypowiedź przed kamerą (pamiętajcie KRÓTKĄ!). Zazwyczaj relacje w telewizji czy radiu trwają 1-2 minuty – w tym czasie trzeba zmieścić i kilka wypowiedzi, i migawki z samego wydarzenia.
By jednak ten dziennikarz dotarł do nas z kamerą, mikrofonem czy aparatem fotograficznym, musi otrzymać od nas wcześniej tzw. informację prasową. I tutaj można napisać oddzielny artykuł, jak powinna wyglądać taka informacja prasowa. W tym miejscu przypomnę tylko 5 pytań, na jakie powinna odpowiadać dobra informacja prasowa: Kto robi? Co robi? Gdzie robi? Kiedy robi? Dlaczego robi to wydarzenie (Po co?). Jeżeli wyjaśnimy wszystko, klarownie, prosto, zaznaczając, że to pierwsze tego typu wydarzenie, a może jedyne na danym terenie, a może największe, a może zrobione ogromnym wysiłkiem całej społeczności, a może ostatnie…, jest szansa, że redaktor dojedzie do nas. Piszę o szansie, a nie o pewności – bo takiej pewności nigdy nie ma. Zawsze może się wydarzyć coś nagłego, ważniejszego, co spowoduje, że pomimo obietnic, dziennikarz do na nie dotrze. I nie należy się obrażać – nie raz jako rzecznik czułam się zawiedziona, gdy pomimo ustaleń wcześniejszych, kamera nie dojeżdżała. Współpraca z mediami zawsze zawiera takie ryzyko, że przegramy np. z jakimś super ważnym politykiem czy nagłym wypadkiem. Głowa do góry, następnym razem uda się, a kontakt z dziennikarzem pozostanie i zaprocentuje. Jeżeli dziennikarz nie przyjedzie na nasz festyn, przyjedzie na rajd albo koncert, ale będzie już o nas pamiętał. Współpraca z mediami to budowanie relacji, a w relacjach jest siła i moc. Tak jak jest siła i moc w organizacjach społecznych.
Dorota Sawicka – przez wiele lat dziennikarka, rzeczniczka prasowa, specjalistka od promocji i budowania wizerunku, społeczniczka, trenerka organizacji pozarządowych.