Czy KGW potrzebuje promocji? – Dorota Sawicka

Promocja, marketing, sprzedaż… Ten ciąg przyczynowo-skutkowy nie brzmi dobrze w kontekście kół gospodyń wiejskich. A gdyby tak zmienić na: promocja, rozpoznawalność, działanie? Brzmi lepiej? A może dodać do tego obalanie stereotypów? Pokazywanie, że „wieś nie tylko tańczy, śpiewa i gotuje”.

Zacznijmy od początku. A początek jest bardzo odległy, i pokazuje jak różnymi sprawami  nasze organizacje kobiece na wsi się zajmowały. Rok 1866 – na terenie zaboru pruskiego powstało Towarzystwo Gospodyń, bo tamtejszy dzierżawca majątku chciał wesprzeć „chłopskie” (nie mylić „męskie”) aspiracje. Inni przywołują rok 1877 – zabór rosyjski i inicjatywa pewnej nauczycielki, członkini partii Proletariat. Piotr Frączak w „Kwartalniku Trzeci Sektor” w 2021 roku opisał tak początki szerszego ruchu polskich gospodyń wiejskich: To inicjatywa Marii Kleniewskiej, która korzystając z doświadczeń własnej działalności społecznej (ochronka dla dzieci wiejskich, szwalnie dla wiejskich dziewcząt), rozpoczęła prace organizacyjne wśród ziemianek. W 1895 roku zaprosiła dziesięć sąsiadek z okolicznych majątków i zaproponowała stworzenie organizacji pod nazwą „Koło Pracy Kobiecej”, która miała za zadanie wzajemne wsparcie w podnoszeniu poziomu gospodarczego, szerzenie oświaty i zwiększanie roli kobiet wiejskich. Frączak pisał też jak przed II wojną światową koła gospodyń wiejskich skupiały się na kursach oświatowych – propaganda książek i pism, radio, prace świetlicowe, wycieczki krajoznawcze, rolnicze i sąsiedzkie, pokazy prac i wreszcie różne imprezy towarzyskie. Do tego dodać należy „placówki opiekuńcze: Ogniska Matki i Dziecka, a zwłaszcza Dziecińce letnie. W cytowanych z tamtych czasów sprawozdań wyczytać można także o działaniach prozdrowotnych, między innymi kursach higieny i pierwszej pomocy, a także o działaniach w celu podniesienia stopy życiowej oraz zracjonalizowania odżywiania rodziny wiejskiej. Nad czasami Polski Ludowej i Ligii Kobiet rozpisywać się tu nie będę, przypomnę tylko lata dziewięćdziesiąte XX wieku, gdy koła gospodyń wiejskich traktowane były jako relikt dawnej epoki. I takie postrzeganie w wielu miejscach, w wielu środowiskach pozostało do dzisiaj.  I chociażby dlatego warto pamiętać o wykorzystaniu narzędzi promocyjnych, by to mylne postrzeganie kół gospodyń wiejskich zmienić. Nie chcę przekonywać do działań typu „byleby mówili, aby tylko nazwiska/nazwy nie przekręcali”. Chodzi raczej o pokazywanie czym tak naprawdę zajmują się „nowe” kola gospodyń wiejskich.

 

W listopadzie 2018 roku sejm uchwalił Ustawę o kołach gospodyń wiejskich, która w istocie wprowadzała trzecią – poza kołami gospodyń wiejskich przy kółkach rolniczych i kołami gospodyń wiejskich zarejestrowanymi jako stowarzyszenia – formę. To jest dobrowolną, niezależną od administracji rządowej i jednostek samorządu terytorialnego, samorządną społeczną organizację mieszkańców wsi, wspierającą rozwój przedsiębiorczości na wsi i aktywnie działającą na rzec z środowisk wiejskich. Z tą niezależnością różnie bywa, bo koła gospodyń wiejskich ciągle traktowane są instrumentalnie: przyjadą, zatańczą pięknie (czytaj tradycyjnie) ubrane, nakarmią, roztoczą dobrą energię. Ale coraz częściej gospodynie wiejskie wybijają się na niezależność, by nie powiedzieć emancypują. Pytają nie tylko swoje środowiska lokalne o potrzeby, ale i zadają sobie pytanie, czego pragną, jak chcą się rozwijać.

Dzisiaj koła gospodyń wiejskich gotują, szyją, śpiewają, tańczą, ba… nawet to potem nagrywają i pokazują na YouTube ;), organizują festyny, rajdy rowerowe, pikniki historyczne, obiady dla samotnych seniorów, akcje charytatywne, do tego chodzą „z kijkami”, tańczą zumbę, organizują się wspólnie na koncert czy do opery, nawet uczą się jak zakładać własne firmy czy sprawdzają, jak dbać o swoje zdrowie i potrzeby. Mnożyć by można długo pomysły na działania dzisiejszych kół gospodyń wiejskich. Ile kół (a mamy ich w małoludnym województwie podlaskim wg rejestru ARIMR ponad 450, tyle pomysłów na funkcjonowanie. W badaniach Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” pojawia się stwierdzenie: Każde Koło samo definiuje to, czym się zajmuje, a rodzajów działalności jest tak wiele, że nie sposób wszystkich tu opisać.

Problem tylko, że informacja o tych działaniach ciągle nie przebija się poza same zrzeszone w kołach gospodynie, poza małe społeczności wiejskie. Pytanie, czy taki rozgłos kołom jest potrzebny. Żeby odpowiedzieć na to pytanie przywołam skojarzenie od którego wyszliśmy: promocja, rozpoznawalność, działanie. Odwróćmy jedynie kolejność. Jest działanie, potrzebna jest promocja tego działania. Promocja to jeden z elementów marketingu. Marketing według prawdziwego znawcy tematu Philipa Kotlera to proces społeczny i zarządczy, mający na celu rozpoznanie, pobudzanie i zaspokajanie potrzeb klientów (odbiorców). Prościej? Dzięki marketingowi ludzie przy użyciu odpowiednich środków promocji dostają to, czego potrzebują, we właściwym miejscu i czasie, po odpowiedniej cenie. I właśnie na szkoleniach przekonuję kobiety z kół gospodyń wiejskich, że wykorzystując narzędzia nowoczesnej promocji mogą „otrzymać to czego potrzebują”, czyli pozytywny rozgłos, dzięki któremu na ich festyn przyjdą mieszkańcy, co więcej ci sami mieszkańcy włączą się w działanie i pomogą w organizacji, a wójt zacznie traktować koło gospodyń wiejskich po partnersku, a lokalna gazeta zostanie patronem medialnym, kolejna firma zostanie sponsorem, i przy tym uda się zebrać brakujące pieniądze na leczenie dziecka sąsiadów, bo na koncert przyjedzie pół wsi…

Pozytywny rozgłos to pokazywanie siły oddziaływania koła, to udowadnianie potrzeby działań koła, to budowanie rozpoznawalności, a nawet własnej marki. Wiem, że pojawią się głosy, iż to niepotrzebne, zbędne, taka moda, …”my robimy swoje i tyle”…  Takie myślenie dobre jest podczas krótkiego wyścigu, jeżeli planujemy dłuższą działalność, i do tego nastawiona na efekt warto zainwestować w promocję. W promocję, czyli fajnie zaprojektowane plakaty rozwieszone na wiejskich tablicach ogłoszeń, przy sklepie, w ośrodku zdrowia. A może (wszystko zależy od tematu i działania) warto przekonać księdza proboszcza, by powiedział o działaniu koła z ambony.  A może dobre będzie poszukanie sprzymierzeńca w lokalnej gazecie, albo nawet na stronie internetowej prowadzonej przez urząd gminy. W samorządzie warto szukać partnera – nieprzypadkowo używam tego słowa, bo partnerstwo zakłada korzyści dla obu stron, a nie instrumentalne traktowanie drugiej, zwłaszcza słabszej strony. Promocja to także media społecznościowe. I znowu wszystko zależy od tego, czy robimy wspólne gotowanie wg przepisów naszych babć – tu już Facebook wystarczy (posty lub wydarzenie), czy chcemy zaprosić młodzież na wspólny rajd rowerowy w kolorowych przebraniach zakończony ogniskiem i konkursem na najbardziej oryginalne przebranie – tutaj może warto nagrać z wnukami zapowiedź na TikToku. By wybrać odpowiedni sposób i kanał komunikacji, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie do kogo chcemy trafić. Facebook to świat osób „starszych”. Młodzi jeżeli są tam, to po to tylko, by nas „podglądać” i dać nam złudzenie, że wiemy co u nich słychać.

Organizując cokolwiek, zastanowiłabym się także, czy nie warto „zapukać” do mediów – do radia lokalnego, a może telewizji regionalnej, a może do telewizji ogólnopolskiej (dlaczego nie), a może warto zaprosić reportera z gazety regionalnej. Wszystko zależy co robimy, czy to może zainteresować media. A zainteresować może wiele, to przecież kwestia promocji i rozpoznawalności. Warto przy tym poznać „instrukcję obsługi mediów”, zasady pisania komunikatów do mediów, kilka porad dotyczących wystąpień przed kamerą, … ale to już temat na oddzielny artykuł… .

O czym trzeba pamiętać zabierając się za promocję Waszych działań? Promocja, aby była skuteczna, powinna być zaplanowana. Dlatego trzeba sobie odpowiedzieć na kilka pytań: jaki mamy cel promocyjny? Do kogo chcemy dotrzeć?, Jaki jest główny przekaż promocyjny? I do tego musimy dobrać odpowiednie dostępne nam narzędzia.

Promocja musi pasować do Waszych organizacji, do tego co robicie, jakie macie cele, gdzie działacie. Musi być skrojona na miarę.

 

Dorota Sawicka – przez wiele lat dziennikarka, rzeczniczka prasowa, specjalistka od promocji i budowania wizerunku, społeczniczka, trenerka organizacji pozarządowych.

 

keyboard_arrow_up
Przejdź do treści