Nie trzeba być znawcą tematu, by podczas wizyty na dożynkach czy festynie regionalnym zauważyć różnice pomiędzy działającymi dziś bardzo prężnie kołami gospodyń wiejskich. Mówi się, że co wieś, to inna pieśń. Tak bywało dawniej i jest dziś, bo chcemy być przecież niepowtarzalni, oryginalni, prawdziwi, autentyczni w swojej indywidualności. Różnice, o których mowa, dotyczą nazw, profilu działalności, prezentowanych produktów lokalnych w postaci wyrobów rękodzielniczych oraz oczywiście specjałów lokalnej kuchni – domowej, opartej na przepisach ze starych babcinych zeszytów, odszukanych we wspomnieniach i opowieściach. Takich rarytasów oczekują zazwyczaj goście, turyści i klienci – są smaczne, naturalne, jak u mamy. Czasem oprócz babki ziemniaczanej lub kartaczy podlaskie gospodynie serwują domowy chrzan z wasabi czy sosy z orientalnym twistem – łączą tradycję ze współczesnością. Innym razem zaskakują nas mało znanymi lub używanymi tylko lokalnie przyprawami, ziołami, które uratowały od zapomnienia i ponownie wprowadziły do przygotowywanych przez siebie potraw. Na podlaskich straganach pojawiają się także nowe pomysły, podpatrzone na ogólnopolskich imprezach, w czasopismach albo programach kulinarnych. Niektóre koła gospodyń wiejskich skupiają się już wyłącznie na współczesności – oferują zajęcia z fitnessu, sprzedają zdrowe jedzenie, organizują zajęcia z makramy, decoupage’u, świadomie odcinając się od tradycji rozumianej jako element kultury ludowej, z którą już się nie utożsamiają, której nie znają, nie jest dla nich ani inspiracją, ani wartością samą w sobie. Nie można oceniać tego negatywnie. Wręcz przeciwnie – na tym polega bogactwo kulturowe (nie tylko) województwa podlaskiego. Z jednej strony obserwujemy działania polegające na poszukiwaniu własnych korzeni i sięganiu do lokalnego dziedzictwa kulturowego, z drugiej zaś chęć innowacji, podążanie za współczesną modą oraz trendami, pragnienie bycia oryginalnym i niepowtarzalnym. O ile nikogo nie zdziwiłoby, gdyby na podlaskich dożynkach któreś z nowoczesnych kół gospodyń wiejskich sprzedawałoby na przykład pizzę z mąki od lokalnego producenta oraz z typowo regionalnymi składnikami, jak kindziuk czy ser koryciński, to grillowane oscypki z żurawiną mogłyby wywołać mały szok kulturowy.
Przedmiotem tego artykułu nie jest jednak dziedzictwo kulinarne województwa podlaskiego. Powyższe krótkie wprowadzenie ma na celu ogólne zobrazowanie różnych podejść do tradycji i odnajdywanie się w kulturze współczesnej. Zróżnicowanie to widoczne jest przede wszystkim w ubiorze kół gospodyń wiejskich. Jedne zakładają stroje ludowe lub wybrane elementy stroju, komponując je ze współczesnymi, inne zaś, odchodząc od folkloru i walcząc ze stereotypami narosłymi wokół wsi i romantycznej sielankowości, decydują się na ubrania dostępne w sklepach lub zamawiają zaprojektowane przez siebie koszulki w firmach produkujących odzież reklamową. Nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy grupy decydujące się na stroje ludowe korzystają z wzorów z innych regionów etnograficznych jedynie z powodów estetycznych. Często wynika to z braku dostępu do dawnych strojów z własnej wsi lub archiwalnych materiałów. Jednak widok podlaskiej gospodyni w pseudogóralskiej spódnicy, w krakowskim wianku i drewnianych koralach z internetu boli bardziej niż zapach wędzonego oscypka na jarmarku gdzieś między Bugiem a Biebrzą. I choć szata nie zdobi człowieka, to jednak wiele o nim mówi. Strój, czy to ludowy, czy współczesny, w przypadku KGW jest oznaką tożsamości i wizytówką małej ojczyzny oraz znakiem rozpoznawczym danej grupy – w tym przypadku konkretnego koła.
Działające na terenie województwa podlaskiego KGW, chcące odwoływać się w swoim ubiorze do tradycji, tak samo jak istniejące tu różnego typu zespoły folklorystyczne, mają niełatwy problem do rozwiązania. Województwo podlaskie to przecież nie tylko Podlasie, ale też Suwalszczyzna oraz Mazowsze i wschodnie rubieże Kurpi. Należy mieć jednak na uwadze to, że mimo różnic regionalnych każda wieś miała swoją odmianę stroju, odróżniającą ją od innych, sąsiednich, a każdy użytkownik starał się w obrębie pewnego kanonu zindywidualizować swój ubiór – szczególnie ten odświętny, zakładany na specjalne okazje. Moglibyśmy zatem wyróżnić stroje podlaskie, suwalskie czy kurpiowskie. Na Kurpiach są one noszone do dziś, stanowią część życia i nieprzerwanej tradycji. Po rodzaju haftu, kroju kamizelki, materiale, z którego uszyto spódnicę, można od razu powiedzieć, z jakieś miejscowości pochodzi dany zespół czy KGW. Nie do pomyślenia jest, by mieszkanka Turośli założyła taki sam fartuch, jakie noszą Kurpianki w Myszyńcu. Przez to, co na siebie nakładamy i jak się nosimy, mówimy o sobie oraz o tym, skąd jesteśmy.
Takie tendencje stoją w kontrze do współczesnych procesów globalizacyjnych. Im jednak silniejsza unifikacja, tym bardziej chcemy się wyróżniać, wyrażać indywidualność, odmienność, swojskość, autentyczność oraz związek z pewną zawężoną grupą społeczną, z którą łączą nas wspólne cele, zainteresowania, pasje, więzy krwi, przeszłość, pochodzenie. Owa unifikacja dotknęła niestety strój zwany podlaskim. Przez kilka dziesięcioleci strój nadbużański z Podlasia Południowego, leżącego obecnie w województwie lubelskim, stał się strojem ogólnopodlaskim, ogólnoregionalnym i zastąpił wszelkie lokalne odmiany. Warto jednak spróbować sięgnąć do źródeł, poszperać na strychu, a nawet wybrać się do Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej w Wasilkowie, gdzie znajdują się dość bogate zbiory strojów ludowych z różnych podlaskich miejscowości, bardzo dobrze zachowane i pokazujące zróżnicowanie kulturowe nie tylko Podlasia, ale też całego województwa podlaskiego. Cieszy bardzo fakt, że pojawia się coraz więcej zespołów i kół gospodyń wiejskich, którym przyświeca idea autentyczności rozumianej z jednej strony jako prawda, szczerość, prawdziwość i swojskość, z drugiej zaś – zgodność z tradycją regionu, wsi, wierność starym wzorom i estetyce. Godne pochwały są wszelkie inicjatywy mające na celu rekonstrukcję lokalnych ubiorów ludowych, które nie zawsze były kolorowe, bogate, widowiskowe. W przypadku gdy w naszej miejscowości nie zachowały się żadne elementy stroju, nie ma żadnych zdjęć, a w zbiorach muzealnych także nie znajduje się nic z rodzimej wsi, można pokusić się o inspirację wzorami z najbliższej okolicy, konsultując projekt z etnografem, etnologiem czy kostiumologiem. Niebywale cenne są wydane przez Muzeum Podlaskie w Białymstoku katalogi podlaskiego ręcznika ludowego i wzorniki haftów, na bazie których z pomocą specjalistów można odtworzyć dawne męskie i damskie koszule, tzw. wyszywanki, typowe dla terenów wschodniej Białostocczyzny. W celu zindywidualizowania strojów dla poszczególnych członków KGW czy zespołu wystarczy po prostu przy zachowaniu fasonów dobrać różne wzory haftów i ich kolorystkę (choć ta zazwyczaj była określona) oraz zestawienie. Spódnice warto zaś zróżnicować także poprzez zastosowanie odmiennych kolorów czy deseni, korzystając z dostępnych obecnie materiałów, gdyż utkanie tzw. samodziałów jest kosztowne oraz czasochłonne – aczkolwiek możliwe i z pewnością nada całemu strojowi więcej historycznej autentyczności. Należy także pamiętać, że dawne fasony oraz kroje odpowiadały ówczesnym standardom i modom, które dziś są zupełnie inne. Jeśli zależy nam na wiernej replice stroju sprzed stu lat, musimy pamiętać, że po założeniu tak uszytego ubrania będziemy wyglądać jak nasze prababcie czy pradziadkowie, jak na starych zdjęciach. Na tym polega właśnie piękno i sens rekonstrukcji. Ta sama zasada dotyczy przecież przygotowywania tradycyjnych potraw – te same lub zbliżone składniki, w miarę możliwości ten sam sposób przygotowywania, bez ulepszaczy i niepasujących składników, które zaburzają całość lub zmieniają całkowicie pierwowzór.
Noszenie pełnego stroju lub jego elementów to wyraz dumy z tego, skąd się przybyło lub jest. Obecnie koła gospodyń wiejskich oraz zespoły folklorystyczne przeżywają drugą młodość – dosłownie i w przenośni. Stosowany i używany przez nie strój ludowy zawsze będzie oznaką tożsamości grupowej, lokalnej czy regionalnej, ale także indywidualnej, dając poczucie wyjątkowości i niepowtarzalności. W wielu sytuacjach pełni on także funkcję reprezentacyjną, a więc promocyjną, i jest sposobem na pokazanie związku z własną tradycją oraz manifestacją postawy wobec rodzimej kultury i osobistej relacji z konkretnymi elementami dziedzictwa kulturowego. Chwalmy się nie tylko podlaską przyrodą, gościnnością i regionalnymi potrawami, ale przede wszystkim mało znanymi i pięknymi w swojej prostocie strojami ludowymi, odzwierciedlającymi wielokulturowość oraz pograniczny charakter tej części Polski – miejsca wpływów kulturowych zarówno Wschodu, jak i Zachodu.
Mariusz Żwierko – PODLASKI INSTYTUT KULTURY, choreograf, instruktor tańca, kierownik artystyczny ZPiT „Kurpie Zielone”, założyciel i kierownik warszawskiego zespołu tanecznego Woda Na Młyn, reżyser taneczny, konferansjer. Autor kompozycji scenicznych dla wielu zespołów folklorystycznych w Polsce oraz Teatru Pijana Sypialnia z Warszawy. Prowadzi warsztaty dla instruktorów tańca ludowego. Członek stowarzyszenia Passionfruits, zajmującego się edukacją kulturalną. Interesuje się aspektami funkcjonowania elementów tradycji w kulturze współczesnej. Studiował nauczanie języka niemieckiego oraz germanistykę na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie jest studentem kulturoznawstwa na Uniwersytecie w Białymstoku, na specjalności Kultura Podlasia. Miłośnik Kurpi, Podlasia, Łemkowszczyzny oraz wielokulturowości.